Dzisiejszy wpis będzie różnił się od tych, które pojawiały się w ostatnim czasie. Moim zamysłem od samego początku nie jest krytyka obejrzanego materiału, a raczej uzupełnienie tematu poruszonego przez Tomasza Rożka w wideo pt. „Dlaczego nie warto kupować suplementów” na kanale YouTube Nauka.To lubię.
Dlaczego nie krytyka? Bo to dobry i rzetelny materiał. Zgadzam się z nim w 95%. Jednakże, widząc komentarze internautów pod tym wideo, postanowiłem rzucić na nie trochę inne światło.
Oryginał dostępny jest poniżej, a jeszcze dalej moje krótkie streszczenie i kilka akapitów w odniesienia.
Materiał przygotowany został o suplementach diety. Na wstępie autor wspomina, że zgodnie z badaniami, stosowanie takich preparatów nie przynosi korzyści, a może nawet szkodzić.
Na wstępie podkreślę, że w moim wpisie nie rozróżniam (podobnie jak pan Rożek – tak wnioskuję z wideo) tego, czy mówimy o preparacie zarejestrowanym jako suplement czy jako lek. Oczywiście, ma to znaczenie, ale w trochę innym ujęciu tematu. Suplement na potrzeby tego artykułu rozumiem jako środek spożywczy uzupełniający dietę, włączając w to preparat leczniczy.
Dalej autor przedstawia różne badania, które potwierdzają jego tezę. Pierwszym z nich jest praca z „Annals of Internal Medicine”, gdzie autorzy napisali wprost, że suplementy witamin i minerałów to strata pieniędzy.
Podkreślam, bo jest to ważne – wspomniany artykuł w Annals of Internal Medicinie dotyczył przede wszystkim preparatów multiwitaminowych oraz multimineralnych.
Następnie pan Tomasz pokazuje kolejne badania, które pokazują, że suplementy w jakiś sposób szkodziły (betakaroten i witamina A u palaczy; kwas foliowy u kobiet po menopauzie; multiwitamina u palaczy; witamina E + selen u zdrowych mężczyzn).
Pan Tomasz przedstawił sensowne badania odnośnie szkodliwości suplementów, które są znane wśród specjalistów.
Po przedstawieniu badań, autor zaznacza, że to wcale nie znaczy, że witaminy są niepotrzebne i podkreśla, że dieta powinna być dobrze zbilansowana i mieć ich odpowiednią ilość. W tej części możemy też usłyszeć, że w naszym kręgu cywilizacyjnym trudno jest doprowadzić się do niedoborów, a także usłyszeć teorię skąd mogła się wziąć popularność suplementów.
Dieta musi być zbilansowana, z mojej perspektywy to oczywiste.
Nie mogę zgodzić się z tym, że w naszym kręgu cywilizacyjnym trudno jest doprowadzić się do niedoborów. Chodzi mi póki co tylko o krąg cywilizacyjny. Trzy argumenty z mojej strony.
- Pierwszy – na wspomniany krąg wpływa m.in. geografia przez co wielu Polaków ma poważne problemy z niedoborem witaminy D3. Co więcej, dominujący model pracy – siedząca, biurowa – powoduje, że jesteśmy poza zasięgiem promieni słonecznych w godzinach, kiedy moglibyśmy produkować witaminę D3 w skórze. Oba problemy mają odzwierciedlenie w zaleceniach odnośnie suplementacji witaminy D3 [6].
- Drugi – jeśli spojrzymy na specyficzny rodzaj suplementacji, czyli wzbogacanie żywności, jodowanie soli zapobiega niedoborom jodu wśród mieszkańców terenów oddalonych od morza – dzięki temu zmniejszył się problem wola tarczycy w Polsce [8].
- Trzeci – w naszym kręgu cywilizacyjnym (wg mnie krąg kulturowy to główny czynnik i motywacja sprawcza) coraz powszechniejsze jest stosowanie diety wegańskiej, w której rozwijają się niedobory witaminy B12, wapnia, cynku oraz witaminy D3, które zaleca się suplementować w diecie wegańsiej [4].
Na koniec pojawia się kluczowe stwierdzenie, że suplementy powinny zażywać wyłącznie osoby, u których stwierdzono niedobory, a dawki preparatów powinien zlecać lekarz i tylko lekarz.
Zacznę od tyłu – uważam, że suplementy mogliby i powinni zlecać także dietetycy „kliniczni”. Mają oni odpowiednią wiedzę w tym kierunku. Dlaczego nie wyłącznie lekarze? To postaram się wytłumaczyć w kolejnych akapitach, bo tam chciałbym przedstawić przykłady suplementacji, które nie wiążą się z niedoborem, a są zalecane (w niektórych przypadkach także przez towarzystwa medyczne).
Suplementacja w odniesieniu do niedoboru wydaje się jasna. Dla przykładu – robimy morfologię krwi, oceniamy poziom żelaza/ferrytyny i wychodzi niedokrwistość z niedoboru żelza, więc włączamy suplement (lub lek). Akcja – reakcja. W takich przypadkach ważne, by skupiać się na suplementach monoskładnikowych, ponieważ mogą być one skuteczniejsze, chociażby dzięki temu, że nie ma mowy o interakcjach między składnikami suplementu albo, że zazwyczaj jest inna (większa) dawka danej witaminy/danego minerału. Opcjonalnie może to być połączenie „substancja, której potrzebujemy” + „substancja, która ułatwia wchłanianie tej pierwszej” (np. żelazo + witamina C).
Innym przykładem suplementacji „interwencyjnej”, ale już bez badań krwi, może być zastosowanie cynku do ssania w momencie pojawienia się przeziębienia. Badania pokazują, że zmniejsza czas trwania infekcji [3]. Idąc dalej, za taką suplementację można także uznać włączenie do diety probiotyków po zdiagnozowaniu zespołu jelita drażliwego (szczep Lactobacillus plantarum 299v) [5].
Skoro już mówimy o probiotykach, to klasycznym przykładem innego rodzaju suplementacji – tym razem „zapobiegającej” – jest probiotykoterpia podczas przyjmowania antybiotyku. Taki zabieg żywieniowy chroni mikrobiotę jelitową [7]. Suplementacją „zapobiegającą”, jednocześnie zalecaną bez stwierdzenia ewentualnego niedoboru, jest przyjmowanie kwasu foliowego przez kobiety, które planują ciążę. Taka suplementacja zapobiega wadom cewy nerwowej u dzieci. Temat bardzo dobrze przebadany i kwas foliowy znalazł się w zaleceniach „medycznych” [2].
Kolejny przykład – suplementacja „interwencyjna – wyprzedzająca”, z którą możemy mieć do czynienia u osób, które rezygnują z konkretnej grupy produktów. Dla zobrazowania: gdy ktoś rezygnuje z mleka i jego przetworów, możemy przypuszczać z prawie 100% pewnością, że pojawią się u niego niedobory wapnia, więc powinniśmy pomyśleć o suplementacji albo poprzez napoje roślinne wzbocane w wapń albo poprzez klasyczną formę kapsułki/tabletki w formie monoskładnikowego preparatu. Tutaj suplement jest niezbędny do zbilansowania diety.
Ostatni już przykład – suplementacja „celowa”, mająca za zadanie uzyskać konkretny efekt. Będzie ona domeną sportowców, którzy będą ją stosowali w kilku celach. Kilka przykładów:
- Białko, gainery (cel: prostsze wprowadzenie diety w życie, mniejsze obciążanie przewodu pokarmowego, lepsza regeneracja, przyrost masy mięśniowej).
- Kreatyna (cel: przyrost masy mięśniowej).
- Elektrolity (cel: poprawa poziomu nawodnienia).
- Kofeina (cel: poprawa zdolności wysiłkowych).
- Beta-alanina (cel: poprawa wydolności wysiłkowej).
Przykładów będzie więcej, ale trzeba też pamiętać, że istnieją w tej grupie suplementy „celowe”, sportowe, które „posądzane są” o działanie, a nie wykazują żadnego efektu (np. BCAA). Aby wiedzieć po co sięgać żeby miało to sens, warto zerknąć na klasyfikację Australijskiego Instytutu Sportu, który dzieli suplementy na grupy w zależności od siły badań naukowych [1].
Podsumowanie
W większości zgadzam się ze słowami pana Tomasza Rożka i jego wideo oceniam 10/10, ponieważ rozumiem o co mu chodziło, tworząc ten materiał. Temat jest szeroki, można go ugryźć z wielu stron, a widząc lawinę komentarzy na YouTube, po prostu postanowiłem trochę go rozwinąć.
Na koniec kilka prawd z materiału pana Rożka i ode mnie:
- Preparaty multiwitaminowe i multimineralne mogą nie mieć działania lub mogą wręcz szkodzić.
- Rynek suplementów generuje potężne zyski, przez co jest aż tak silnie reklamowany.
- Nie ma sensu (poza kilkoma przykładami) stosować suplementów „na wszelki wypadek” – nie dadzą oczekiwanego efektu lub wręcz za szkodzą.
- Rzadko kiedy naprawdę potrzebujemy suplementować dietę.
- Ważne żeby suplementy były zalecane przez specjalistę (lekarza, dietetyka), ponieważ reklama i mity dietetyczne mogą nas oszukać – przykłady: witamina C podczas infekcji nie pomaga; skurcze nie zawsze są spowodowane niedoborem magnezu, może spowodować je niedobór potasu, sodu, czy po prostu przetrenowanie mięśnia.
Źródła:
- Australian Institute of Sport Position Statement. Supplements and Sport Foods in High Performance Sport, 2021, dostęp 17.12.2021 [https://www.ais.gov.au/__data/assets/pdf_file/0014/1000841/Position-Statement-Supplements-and-Sports-Foods-abridged_v2.pdf]
- Bomba-Opoń D. i in: Suplementacja folianów w okresie przedkoncepcyjnym, w ciąży i połogu. Rekomendacje Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Ginekologia i Perinatologia Praktyczna 2017; 2 (5): 210-214.
- Mossad S.B.: Zinc gluconate lozenges for treating the common cold. A randomized, double-blind, placebo-controlled study. Annals of Internal Medicine 1996; 2 (125): 81-88.
- Myszkowska-Ryciak J. i in.: Ocena spożycia wybranych składników pokarmowych u osób stosujących dietę wegańską. Problemy Higieny i Epidemiologii 2015; 4 (96): 769-772.
- Niedzielin K. i in.: A controlled, double-blind, randomized study on the efficacy of Lactobacillus plantarum 299V in patients with irritable bowel syndrome. European Journal of Gastroenterology & Hepatology 2001; 10 (13): 1143–1147.
- Rusińska A. i in.: Zasady suplementacji i leczenia witaminą D – nowelizacja 2018 r. Standardy Medyczne/Pediatria 2018; 15: 531-559.
- Szajewska H.: Probiotyki w Polsce — kiedy, jakie i dlaczego? Gastroenterologia Kliniczna 2010; 1 (2): 1-9.
- Szybiński Z.: Sytuacja profilaktyki jodowej w Polsce w świetle ostatnich rekomendacji WHO dotyczących ograniczenia spożycia soli. Pediatric Endocrinology, Diabetology and Metabolism 2009; 2 (15): 103-107.
- Zdjęcie: https://pixabay.com
Autor
mgr Sławomir Kula
Poradnia Dietetyczna Świat Odżywiania – Poznań
http://www.swiatodzywiania.pl