Komu szkodzi gluten?

W 23. numerze „Pani Domu” (10 – 23 XI 2014 r.) na str. 14 możemy przeczytać na temat równie popularny co odchudzanie, przewijający się przy okazji wielu artykułów, a więc o glutenie. Co znajdziemy w tekście?

W lidzie artykułu przeczytamy o tym, że wielu specjalistów uważa gluten, zaraz po cukrze i tłuszczach zwierzęcych, za zabójcę. I są osoby, które rzeczywiście muszą na niego uważać. Wstęp wyjaśnia nam czym jest gluten: mieszaniną białek, występujących w zbożach: pszenicy, życie, pszenżycie, orkiszu i jęczmieniu; teoretycznie nie ma go w owsie, ale polski owies może być zanieczyszczony pszenicą bądź żytem zatem nie można go traktować jako bezglutenowy. Następnie możemy przeczytać o przyczynie nietolerancji: człowiek pierwotny był łowcą i zbieraczem, jadł mięso i zebrane owoce i nasiona, a zboża pojawiły się znacznie później gdy zaczęliśmy uprawiać pola. Od tego czasu nasze geny nie zmieniły się za bardzo i nadal jesteśmy przystosowani do diety „łowcy i zbieracza”, stąd większość naukowców twierdzi, że część z nas nie przystosowała się do trawienia nowego pokarmu, w tym zbóż zawierających gluten. Autor podkreśla jednak, że nie znaczy to, że osoby, które jadły produkty glutenowe mają je odstawić skoro czuły się dobrze, a dotyczy to tylko osób nietolerujących glutenu. Kolejny akapit mówi nam, że celiakia to choroba trzewna powodująca zanik kosmków jelitowych, a to z kolei upośledza wchłanianie pokarmów. Problemem jest biegunka, spadek masy ciała, niedobór żelaza, osteoporoza, zaburzenia psychiczne i nowotwory. Choroba ta ujawnia się zarówno u dzieci jak i u dorosłych. Podkreślone jest, że osoba cierpiąca na celiakię nie może spożyć nawet okruszka chleba zawierającego gluten ani kroić mięsa na desce, na której wcześniej leżał taki chleb. Następny akapit wspomina o innych chorobach związanych z glutenem takich jak opryszczkowate zapalenie skóry – choroba Dühringa, a także alergią na gluten. Wspomniane jest także, że część lekarzy wiąże reumatoidalne zapalenie stawów właśnie z glutenem. W końcówce artykułu autor pisze o dostępie do produktów bezglutenowych oznaczonych symbolem przekreślonego kłosa i doradza aby osoby cierpiące na celiakię wybierały tylko takie produkty gdyż nawet w parówkach czy jogurcie mogą znaleźć się drobinki glutenu. Poleca także produkty naturalnie bezglutenowe. Po bokach artykułu możemy znaleźć listę produktów glutenowych i bezglutenowych, przykładowy bezglutenowy jadłospis, a także wzmiankę o Polskim Stowarzyszeniu Osób z Celiakią i Na Diecie Bezglutenowej.

Do pozytywów można zaliczyć wymienienie zbóż zawierających gluten, a także wspomnienie o niepewnym owsie, czy też o możliwości występowania glutenu w parówkach czy jogurcie. Może to pomóc wielu osobom, które borykają się z celiakią. Plusem jest także dość zwięzłe, ale i dokładne jak na tego typu artykuł wytłumaczenie problemu celiakii, jej objawów, a także powikłań i wspomnienie o bezwzględnym wyeliminowaniu glutenu z diety, a nawet nie dopuszczaniu do kontaktu z naczyniami, które mogły mieć z nim kontakt. Kolejny plus, coś co mnie bardzo zdziwiło, czyli wspomnienie o alergii na gluten, czyli aspekcie, który jest często pomijany. No i na koniec, promowanie produktów oznaczonych przekreślonym kłosem. Do listy produktów i jadłospisu dołączonych z boków, również nie można się przyczepić, a kontakt do specjalistycznego Towarzystwa zasługuje na pochwałę. Osoby pragnące poszerzyć swoją wiedzę, mogą ją dostać z wiarygodnego źródła.

Artykuł nie ustrzegł się także negatywów. Mówienie o glutenie jako zabójcy według mnie jest przesadą. Nie wyobrażam sobie glutenu biegającego z AK 47 i strzelającego do ludzi… A jeśli chodzi o celiakię to dotyczy ona 1% ludzi w Polsce, z czego około 30% ma postać pełnoobjawową. Nie jest to bardzo powszechny problem. Natomiast zgadzam się, że osoby cierpiące na celiakię muszą uważać na gluten gdyż jest to bardzo niebezpieczny dla nich składnik. W artykule brakuje mi także podkreślenia epidemiologii, a także genetycznego aspektu celiakii oraz potrzeby jej dokładnej diagnostyki (oznaczenie przeciwciał, histopatologia, oraz stwierdzenie haplotypów HLA DQ2 i/lub DQ8). Tak jak opis celiakii uważam za dość dobre, tak brakuje mi podkreślenia, że powikłaniem mogą być wszystkie choroby związane z niedoborami jakie mogą się rozwinąć na skutek niewchłaniania składników pokarmowych. Nie zgadzam się także z teorią „łowcy i zbieracza”, bo gdyby tak było to przecież mielibyśmy problemy ze wszystkimi roślinami uprawnymi, a nie tylko z glutenem. Co z ryżem, gryką? Przychylając się tej teorii, przeczymy zasadom racjonalnego odżywiania, zgodnie z którymi podstawą diety mają być węglowodany złożone, bo przecież mamy jeść tylko mięso i znalezione owoce. Pomimo zaznaczenia, że nawet deska do krojenia nie powinna mieć kontaktu z pożywieniem chorego na celiakię, zabrakło mi wytłumaczenia problemu, że to chodzi o drobinkę celiakii, a nie okruszek chleba (bo tak to działa na wyobraźnię: do krojonego mięsa mógłby przykleić się okruszek chleba). Tutaj problemem może być nóż, garnek czy nawet lodówka, w której mogą unosić się drobiny glutenu i osiadać na produkt bezglutenowy. A przecież nawet jedna cząsteczka może wywołać objawy. Przeczepiłbym się także do choroby Dühringa jako innej choroby związanej z glutenem. Jest to jedna z postaci manifestacji celiakii, a nie osobne schorzenie. Za gigantyczny plus uznałem wspomnienie o alergii na gluten, ale podkreśliłbym, że nie jest to ta sama choroba co nietolerancja. Czytelnik może czuć się skołowany i wziąć te dwie przypadłości za to samo. Jednak jako największy błąd tego artykułu uważam nie wspomnienie o wprowadzaniu glutenu do diety dziecka. Jest to kluczowy aspekt tego zagadnienia, bo dzięki odpowiedniej wiedzy (wprowadzanie glutenu w 4-6 miesiącu życia dziecka) możemy narazić je, bądź uchronić przed celiakią.

Artykuł oceniam na 3/5.

Autor: mgr Sławomir Kula
Poradnia Dietetyczna Świat Odżywiania – Poznań
http://www.swiatodzywiania.pl

Dodaj komentarz